Oprócz bycia ozdobnym symbolem lata, życia i słońca, słonecznik (mowa tu o słoneczniku zwyczajnym) jest także rośliną, która może mieć wiele innych zastosowań, szczególnie ze względu na dużą ilość wartości odżywczych, które posiadają jego nasiona (choć i łodygi były też kiedyś stosowane w Chinach do produkcji papieru – zawierają bowiem celulozę). Nasiona te, które tak naprawdę są owocami słonecznika zwyczajnego, zawierają nawet do 38% oleju, a oprócz tego dużą ilość witamin, makro i mikroelementów oraz aminokwasów. W jednym kwiatostanie może być ich nawet osiem tysięcy.

W ziołolecznictwie stosuje się właśnie olej z nasion słonecznika oraz płatki kwiatów, które należy uprzednio wysuszyć (w zacienionym i przewiewnym miejscu). Kwiaty stosowane są jednak obecnie dość rzadko, choć medycyna ludowa zalecała je między innymi w przypadku gorączki, stłuczeń, kłopotów z cerą i trawieniem, a także dla uspokojenia systemu nerwowego. Jeśli chodzi o olej z nasion słonecznika, to zaleca się spożywanie go w postaci surowej (podgrzewanie powyżej 100°C powoduje utratę właściwości zdrowotnych) i znajduje on zastosowanie szczególnie w kosmetyce – przy różnego rodzaju schorzeniach skóry. Znajdujące się w nim kwasy omega-6 mogą również obniżać poziom szkodliwego cholesterolu we krwi.

Oprócz tych wszystkich właściwości zdrowotnych, słonecznik jest zwyczajny jest też rośliną coraz chętniej uprawianą w Polsce jako płodozmian (choć nadal daleki jest od popularności wśród polskich rolników) – z uwagi na niskie koszty i niskie wymagania glebowe, choć szacuje się, że 20 hektarów to minimalny obszar, przy którym jego uprawa staje się opłacalna. Warto też zauważyć, że powstałe po tłoczeniu oleju wytłoki warto dodawać do paszy dla zwierząt, jako, że podnoszą one jej energetyczność – istnieją też odmiany pastewne słonecznika, których pędy (w postaci kiszonki) używa się jako paszy. Co więcej, słonecznik jest także rośliną miododajną – z jednego hektara możliwe jest zebranie nawet 50 kilogramów miodu – i stanowi dobrą i zrównoważoną alternatywę dla oleju palmowego, którego produkcja niszczy naturalne siedliska wielu gatunków roślin i zwierząt.
Znany w Polsce od ponad 500 lat słonecznik zdążył już obrosnąć w wiele znaczeń w polskiej kulturze ludowej. Oprócz bycia wspomnianym już na początku symbolem życia i słońca, utożsamiano go także w chrześcijaństwie z przywiązaniem (przywołać tu można obraz mniszki, która pozostając w klasztorze wpatruje się w symbolizowanego przez słońce Chrystusa). Słonecznik, zależnie od regionu, wplatano też do wianków na Boże ciało, wkładano do poświęcanych snopków lub bukietów na Matki Boskiej Zielnej, a nawet zmarłemu do trumny, zaś umieszczenie jego zawiniętych w liść laurowy ziaren (według wierzeń ziarenek powinno być od dwunastu do trzydziestu jeden) w kościele wykrywać miało kobiecą niewierność.

Piękne i zawsze zwracające swe główki ku słońcu rośliny stały się także natchnieniem dla wielu polskich twórczyń i twórców – zarówno w malarstwie, jak i literaturze. Słoneczniki malowali między innymi Jacek Malczewski, Stanisław Wyspiański, Antoni Suchanek, Władysław Ślewiński, Jan Stanisławski, Olga Boznańska, Irena Nowakowska-Acedańska czy Fryderyk Pautsch, a pisali o nich choćby Adam Mickiewicz w “Panu Tadeuszu” (Stał ułan jak słonecznik, w błyszczącym kołpaku), Juliusz Słowacki w “Śnie srebrnym Salomei”, “Mazepie” i “Śni mi się jakaś wielka, a przez wieki idąca…”, Bolesław Prus w “Przygodzie Stasia” (...czerwonogłowe makówki, poglądające w niebo słoneczniki i tęga nać kartoflana), i Stefan Żeromski w “Międzymorzu”; w “Ogniem i mieczem” Henryk Sienkiewicz pisał o Tuhaj-Beju żującym ziarna słoneczników. Słoneczniki posłużyły także za tytuły powieści Halinie Snopkiewicz i Zofii Niedźwiedzkiej; a w poezji wspominali o nich np. Joanna Kulmowa, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska i Stanisław Baliński. Do słonecznikowych inspiracji zaliczyć możemy także przyznawany przez Lubelskie Towarzystwo Miłośników Książki od 1976 roku Order Białego Kruka ze Słonecznikiem – odznaczenie za wybitną działalność bibliofilską.

Walory słonecznika docenione zostały także w polskiej kuchni. Ta, czy to w odsłonie tradycyjnej czy też współczesnej, ma nam tutaj wiele do zaoferowania, zwłaszcza w przypadku słonecznika bulwiastego, czyli topinamburu – określanego kiedyś po prostu mianem bulw. Obecnie nieco zapomniany, był on bardzo popularnym warzywem w przedwojennej kuchni polskiej i z całą pewnością warto wrócić do jego stosowania w kuchni, do czego Państwa zachęcam – trend ten na pewno obecny jest już w niektórych polskich restauracjach. W 1926 roku w Kurierze Warszawskim tak pisała o nich Elżbieta Kiewnarska:
Pierwsza „bulwa włoska” (topinambur), której po wsiach, pod plotami rośnie tyle, że ją za niedające się wyplenić zielsko uważają i w najlepszym razie świnie nią tuczą. Smak ma wyborny, do bardzo delikatnego kalafjora zbliżony i daje się przyrządzać wszelkiemi sposobami, stosowanemi do kalafiorów, osmażana zaś na fryturze, utarzana najpierw w mące, jajku i bułeczce, może być podana największym grymaśnikom. Kultura jej jest tak łatwa, że powinna być na rynkach w jednej cenie z kartoflami – tymczasem jest jej niedużo i jest względnie droga, około złotego kilo, bo podobno mało jej żądają, więc sprowadzać i trzymać się jej nie opłaca.
Jak już wspomniałam w poprzednim wpisie, topinambur jest także rośliną inwazyjną – płynące z tego zagrożenia przybliżę Państwu na naszym spotkaniu na żywo w sobotę o 10:00 rano. Do zobaczenia!
*Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego #kulturawsieci*
_____________________________________________________________________________________________________
Źródła:
Stoia, Mihaela & Oancea, Simona. (2015). Selected Evidence-Based Health Benefits of Topically Applied Sunflower Oil. Applied Science Reports. 10. 45-49
Sanyal, Anushree. (2017). Stearic sunflower oil as a sustainable and healthy alternative to palm oil.. Agronomy for Sustainable Development. 37. 18. 10.1007/s13593-017-0426-x
https://pl.wikipedia.org/wiki/Lubelskie_Towarzystwo_Mi%C5%82o%C5%9Bnik%C3%B3w_Ksi%C4%85%C5%BCki